About La Lhoux

My photo
Warszawa, Poland
Trochę na poważnie, trochę żartem o życiu, podróżach, modzie, miejscach, do których warto zajrzeć, postaciach , które sprawiają, że świat jest bardziej kolorowy, o książkach , o marzeniach, o tęsknotach i o moich internetowych znajdach...

Gorąco, czyli to co moja szafa lubi najbardziej:)

30.04.2012


Gorąco dziś, nawet bardzo...
Pierwsza oplenizna już  w miejscach strategicznych jest, a to oznacza tylko jedno: KRÓTKIE SPODENKI !!!

jeansowe spodenki Boyfriend, H&M


koszulka Cache Cache, zakupiona dwa lata temu w Auchan w Poznaniu ( postanowiłam uciąć bufiaste rękawki i ma teraz `wymęczone ramiączka ` a la Robert Kupisz ) - cudo, bo jej w ogóle nie trzeba prasować!


sandałki Made In China zakupione za grosze w na chińskim stoisku w Lubelskim `Pedecie`


bransoletka Italian Charms ( prezent od Hubbiego )


szaro-niebieskie okulary zakupione wczoraj na stacji benzynowej Orlen:)


Do następnego poniedziałku!

Pokaz Macieja Zienia, czyli Magda plackiem na wybiegu !

25.04.2012


Wszystko przez Monię...Monia wie, że to o Niej, więc nie mówię przez jaką Monię.
Wzięłam udział w konkursie Cisowianka Perlage i wygrałam zaproszenie na pokaz najnowszej kolekcji Macieja Zienia jesień/zima 2012.


( Cisowiance Perlage dziekuję raz jeszcze).
Pokaz odbył się dzisiaj , więc cały dzień minął pod znakiem dylematu: CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ ????
Padło kilka głosów na szarą sukienkę,dwa głosy na różową sukienkę, jeden głos na błękitne jeansy i białą koszulę.
Oczywiście wybrałam co innego:)

  • czarne jeansy z Top Shop`u, ukochany model Martha
  • szare, zamszowe botki z Office ( szkoda, że jeszcze ich nie ma w Polsce )
  • top z cekinami, sklep Bolero, ul.Narutowicza 13, Lublin
  • czarna skóra, Massimo Dutti
  • czarna zamszowa kopertówka ( prezentowana 02.04.2012 )



I pojechałyśmy z Pipi. To znaczy Pipi pojechała, bo ja w centrum Warszawy tracę głowę.
O 20-stej Hilton już huczał : paparazzi, ekipy tv, fashion people, pretendenci do miana `fashion people` i ci , którzy bardzo chcą , ale `fashion people` nigdy nie będą.
Pokaz miał się zacząć o 20.30, ale całe wydarzenie elegancko się opózniło-o godzinę!
Miałyśmy więc z Pipi czas na spostrzeżenia:

  • Kasia Cichopek, choć w kreacji bardzo niepozornej, wyglądała prześlicznie i była jedną z bardziej fotografowanych osób
  • Hania Mostowiak wprawdzie zmartwychwstała , ale  tak naprawdę to nie wyglądała: blada, ze zmarszczkami na szyi i sztywną grzywką a la Cameron Diaz w `There Is Something About Mary` i w czarnej koronkowej sukience, siedziała sztywno w pierwszym rzędzie, i równie sztywno uśmiechała się do fotografów
  • Aleksandra Kisio zaprezentowała się bardzo szczupło i całkiem ciekawie, w miętowym topie i długiej spódnicy, ale chyba powinna pożegnac się ze swoim fryzjerem - zdecydowanie powinna się z nim pożegnać!
  • dziewczyny z zeszłorocznego Top Model kręciły się w tłumie, ubrane od stóp do głów na czarno, i robiły `mwah, mwah` na policzkach osób, których nie rozpoznałam ( widocznie mało w tym biznesie znaczą :)))
  • na tyłach miałyśmy z Pipi `sillicone valley`- nieznany mi tłum na maksa wypchany plastikiem, ale nie ukrywam, że fascynujący- w taki sam sposób, w jaki  zapewne fascynują cielęta o dwóch głowach,  czy tajskie prostytutki z fiutami; grupka z `sillicone valley` przemieszczała się w swoim obrębie i próbowała komunikować-niestety dziewczyny musiały krzyczeć, bo mimika twarzy była, krótko mówiąc: NON EXISTENT!!!! nie wiedziałyśmy więc z Pipi czy się laski  do siebie usmiechały czy cichaczem puszczały śmierdzące bąki 
  • okazało się, że Dorota Gardias  jest posiadaczką pary  pięknych  nóg i płaskiej twarzy ; wystapiła w czarnej mini sukience z błyszczącymi pagonami
  • Frytka chyba się sama czesała, albo też od jakiegoś czasu nie czesała się w ogóle; w sukience koloru bardzo bladej brzoskwini prezentowała się jak gigantyczny cupcake
  • `Agnieszka co tutaj nie mieszka` , i codziennie, w swojej przedziwnej, asymetrycznej fryzurze, plotkuje z prezenterami TVN, jawiła się, w blado-różowej sukieneczce z dołem tutu, jak podstarzała baletnica
  • Anna Wendzikowska miała na sobie jakieś długie , bezkształtne coś i zamszową kurtkę z frędzlami ( pobyt w UK niczego Jej widać nie nauczył), co zrobiło z Niej anorektyczną BarbaPapę
  • jakaś pani z telewizji, która zajęłą strategiczną pozycję zaraz za mną i za Pipi, potrzebowała siedmi-u tejków, żeby wypowiedzieć jedno zdanie: ` Witam Państwa z pokazu najnowszej kolekcji Macieja Zienia......` ( wybaczcie, że reszty nie pamiętam , ale chyba nawet tej reszty nie było....)
  • goście utonęli niemal w obłokach pudrowego różu i czerni, i za barykadą czarnych sandałów na platformach typu `gladiator` albo botkach bez palców- taki trochę zeszłoroczny śnieg....
Zanim wpuszczono nas na pokaz, zdążyłyśmy z Pipi zeskanować mniej więcej wszystkich i oto wnioski, do jakich udało nam się dojść:
  • Joanna Przetakiewicz wyglądała zachwycająco
  • Dorota Wróblewska zadała nie lada szyku w czerwonej sukience i przecudnych okularach w biało-czerwoną kratkę- swinging sixties z pazurem ,twistem i MEGA osobowością!
  • Aneta Kreglicka była najpiękniejszą kobietą 
  • Mariusz Czerkawski był najprzystojniejszym mężczyzną
A potem drzwi się otworzyły i tłum wdarł się na salę.
Nasze miejsca były na przeciwko wejścia, w czwartym rzędzie.
Najkrótsza droga prowadziła przez wybieg.
Podniosłam więc prawą noge i...............nim się spostrzegłam, leciałam, a zaraz potem leżałam z pupą w górze i twarzą na wybiegu. Z twarzą na wybiegu!!!!!! A przede mną fotografowie , dziennikarze i zapewne, blogerzy, a po obu stronach mnie VIP`Y w pierwszych rzędach...
Pipi się przestraszyła, bo narobiłam strasznego huku. Jakiś fotograf pomógł mi wstać, a ja......? No ja ,totalnie upokorzona, ze sponiewieranym duchem , dumą na podłodze, krwawiącą raną na lewej dłoni i piekącymi kolanami, powlokłam się za Pipi do naszych krzeseł...
Jak, w takim stanie ducha , można się skupić na pokazie?????
Łatwo nie było,bo wyobrażałam sobie swoje zdjęcia na prześmiewczych portalach, ale jakoś  się w końcu udało.


Moj aparat, po kilku fotkach, odmówił posłuszeństwa...., ręka mnie piekła, kark mnie bolał .
W końcu, alleluja, udało mi się sfilmować finał.
Niestety jakość dzwięku była fatalna, więc muzyka w tle nie jest oryginalna.

Pokaz był, niewatpliwie, bardzo profesjonalnie zorganizowany, sala pękała w szwach,


podkład muzyczny był fantastyczny, ale sama kolekcja wywołała we mnie bardzo mieszane uczucia, a raczej ich brak.
Moimi zdecydowami faworytkami zostały drapowane sukienki w kolorze zgaszonego niebieskiego.
Suknie wieczorowe nie wzbudziły we mnie takich emocji jakie suknie wieczorowe wzbudzać powinny.
Parę żakietów przemknęło niemal niepostrzeżenie.
Kilka białych sukienek spłynęło wybiegiem...
Amarant błysnął po oczach aż dwa razy...
A wśród tego wszystkiego zagubiła się jedna baskinka...
Suma sumarum wiele na temat tej kolekcji powiedzieć nie jestem w stanie. Nie mam zdania, co rzadko mi się zdarza. Było ładnie, ale bez efektu WOW i , gdyby nie filmik, miałabym problemy z przypomnieniem sobie więcej niz 4-5-ciu kreacji....
Być może to efekt uboczny upadku?
Może mam nawet lekkie wstrząśnienie mózgu?

Opinie na temat kolekcji pozostawiam więc Wam:


P.S. Dorota Wróblewska jest PRZEUROCZĄ, FANTASTYCZNĄ, CUDOWNIE BEZPOŚREDNIĄ osobą! 
Dorota , dziekuję, że mogłam Cię poznać. 





New York, New York

25.04.2012


Shopping in NYC

Książki i filmy...

23.04.2012


Sarah Winman `Kiedy Bóg był królikiem`

Repondez s`il vous plait, czyli z szafy do Amasady Belgii...

23.04.2012


Sobotnie popołudnie miało nam upłynąć w Pałacu Mniszchów przy Senatorskiej.
Pan Ambasador Belgii w Polsce urządzał popołudniowe spotkanie z Przewodniczącym Belgijskiej Izby Reprezentantów.
Ale, zamiast wymieniania sztucznych uprzejmości, ja wylądowałam w pracy nad kolejną sesją do Blonde To Blonde, a Hubby pichcił na Ren`s Kitchen Chaos.
Zamienił stryjek kijek na siekierkę, czyli klawo!
Kreacja była jednak przygotowana.
Oto co mogło być:

sukienka z cienkiej wełenki, Bialcon, sklep `Pani`, Lublin ul. Narutowicza 13  bawełniany szal, Zara, zakupiony w zeszłym roku


rajstopy Gatta, 50 Den, czyli mocno kryjące, pomagające w walce z cellulitem


moje ukochane buty Salvatore Ferragamo ( to od Niego wszystko się zaczęło: Blahnik, Louboutin, Choo nie tworzyliby tego co tworzą gdyby nie  Maestro Salvatore), limitowana edycja z obcasem zainspirowanym Guggenheim Museum w Nowym Jorku, z klamerką ze skóry rozwgwiazdy, zakupione w 2007 roku - najlepsza inwestycja mojej szafy i najwygodniejsze buty jakie kiedykolwiek miałam  ( buty Ferragamo wystepują w połówkach rozmiarów i w sześciu różnych szerokościach )


atłasowa kopertówka, Accessorize, zakupiona lata temu


Do następnego poniedziałku !



Hipochondryczka, czyli mówiłam wam,że jestem chora...

19.04.2012


Wczoraj coś się zaczęło ze mną dziać.
Około 11.30 pojawiły mi się na grzbiecie lewej dłoni i za lewym uchem małe, swędzące krostki.
Zaprezentowałam je mojemu bratu:
`Zobacz. Jakieś swędzące krostki mam na ręce. Chyba jestem na coś uczulona.`
`Eeee, to nic. Nie przejmuj się. Możesz być uczulona na wodę. Ja też tak czasami mam , nawet bez powodu i zaraz wszystko znika.-  powiedział mój brat.
Ale krostki nie zniknęły i cały dzień gapiły się na mnie, jakby chcialy mi powiedzieć, że się nigdzie nie wybierają..
Wieczorem zasnęłam ogladając TV.
Hubby mnie obudził koło północy.
Krostki z dłoni nie zniknęły. Za to te zza ucha skrzyknęły kumpli i powędrowały sobie  na szyję.
Pobiegłam do Hubbiego, żeby Mu moje odkrycie zaprezentować:
` Baby, zobacz co mam na szyi.`
` Co masz na szyi?` - odpowiedział z odległości 3 metrów w prawie zupełnie ciemnym pokoju.
` No nie widzisz? Tarkę mam na szyi. Parmezan można ścierać taka szorstka!`
` Biedna Maggie. Idz do łóżka` - odpowiedział H.
W łóżku spanikowałam:
` A co bedzie jak już się nie obudzę`?
` Aaaah, nie martw się . Frankie Cię na pewno obudzi.`- podrapał mnie po głowie i po mniej więcej minucie już spał. Frankie wszedł z głową pod kołdrę. Spał już w trakcie wspinania sie na łóżko.
Śnił mi się Dziadek i trupy w Wiśle.
Rano tarka na szyi nadal tam była, ale nie miałam czasu jej się przyjrzeć, bo przyszła Monika na lekcję.
Poskarżyłam się Jej:
` Wiesz co , jakiegoś dziwnego uczulenia dostałam.Normalnie szyję mam jak tarka. Wierzch reki też. Zobacz.`
` A byłaś u lekarza?`
`Nieeee, ja nie lubię lekarzy.`
`A-ha . Rozumiem.  Może to alergia pokarmowa? Jadłaś coś dziwnego?`
` No orzechów ostatnio duzo jem. Kiwi tez jem codziennie, i pomidory, i ogórki .`
` Moja koleżanka tak miała. Nagle uczuliły ja migdały. Nagle. `
`Hmmm...to może mnie uczuliły orzechy, nagle?`
` Spróbuj akupunktury. Jej pomogło.`
Po lekcji miałam czas na dokładne obejrzenie szyi.
Obcy zaatakowali  jej lewą połowę. Zero bólu, zero swędzenia, tylko czerwonawe krostki.
Zadzwoniłam więc do mamy:
` Mamo, coś ze mną ostatnio nie tak. Boje się, że ktoregoś dnia puszczę bąka i się po prostu rozlecę
Uczulenie jakieś  mam na szyi i na ręce. Do tego mam rany na ustach`.
` Boże kochany , no coż to się z Toba dzieje? Może zadzwoń do Mariana???`
` Oj, nie będę Mu zawracać głowy. Poczekam do jutra. Będę obserwować`.
Na wszelki wypadek zrobiłam zdjęcie szyi i wysłałam je mamie. Żeby miała dokumentację.
Oddzwoniła.
` No nie wygląda to za dobrze muszę Ci powiedzieć`.
` No wiem, że nie wygląda.`
Obserwacje czyniłam co godzinę. Nie zmieniało się wiele poza kolorem `naszyjowców`: z czerwonego zmienił się na sinawy.
Hubby wrócił z pracy:
` Wiesz , nie najlepiej ze mna.` - poinformowałam Go zanim jeszcze zdążył zamknąć za soba drzwi.
` Biedne Baby! Co się stało?`
` No zobacz tylko! Jutro chyba będę musiała iśc do lekarza. Moja szyja wygląda coraz gorzej, a do tego od maści skóra mi zbielała.`
` Hmmm...Ja nic nie widzę`.
` No jak nic nie widzisz! Chodz tu, do światła. Zobacz teraz . Widzisz te krostki i białe plamy?`
`Może troche zaczerwienione.... `
`Ty chyba niewidomy jesteś!`
Pogadaliśmy, zjedliśmy kolację, ja przysnęłąm na godzinkę. Śnił mi się koniec świata. To chyba zły znak...
` A co jeśli ja mam jednego z tych strasznych wirusów? Symptomy niewinne, a jutro rano obudzę się sparaliżowana i będę mogła tylko mrugać, uwięziona we własnym ciele?`
` To pewnie ze stresu. Za bardzo się stresujesz kochanie.`- rzucił okiem Hubby znad laptopa.
` Ale ja się ostatnio niczym nie stresuję. A co jeśli to jakiś nowotwór?`
` Na pewno. Nowotwór mózgu.`


Idę zaraz spać. Jeśli to coś poważnego i umrę w nocy, to na moim grobie proszę wyryć:  A MÓWIŁAM WAM, ŻE JESTEM CHORA !
Dobranoc...

Efekt motyla...

18.04.2012


Wczoraj otrzymałam długo oczekiwaną przesyłkę: okrągłą blaszkę o  średnicy półtora centymetra na cienkiej , czerwonej tasiemce...
Hubby zawiązał dwa supełki i bransoletka powędrowała na mój nadgarstek .  A tam musiała się zaprzyjaznić ze srebrnym butem na zielonym sznureczku i srebrną kostką na czarnym sznureczku.  Nie miała z nawiązaniem kontaktu żadnych problemów, po prostu od razu zajęłą pozycję strategiczną, zaraz przy dłoni. Tam już zostanie. Na jak dlugo? To zależy.....

Historia mojego czerwonego sznureczka zaczęła się w 1961 roku w Północnej Ugandzie.
Wtedy urodził się niejaki Joseph Rao Kony. Syn wierzących farmerów.
Dzieciństwo miał w miarę normalne.
Przez długie lata był ministrantem, pózniej przeszedł rebelię okresu dojrzewania, rzucił szkołę i został lokalnym szamanem.
Minęło kilkanaście lat.
Kony buntował się, a jego poglądy zaczęły powoli zmierzać w stronę chrześcijańskiego fundamentalizmu.
Momentem kulminacyjnym bylo stworzenie przez JK LRA ( Armii Boga), celem której stało się przekształcenie Ugandy w państwo teokratyczne.
Większość żołnierzy Kony`ego to dzieci.
Od 1986 roku zwerbował do swojej armii ponad 100 tys nieletnich.
Do jego armii nie ma zapisów. Dzieci są porywane, a ich rodziny brutalnie mordowane. W ten sposób nie pozostawia się im wyboru.
Macki Kony`ego sięgają Konga i Sudanu .
Międzynarodowy Sąd Kryminalny opublikował list gończy. Kony jest poszukiwany za zbrodnie przeciwko ludzkości.


W pazdzierniku zeszłego roku Prezydent Barack Obama wysłał 100 żołnierzy do Afryki Środkowej, którzy mają pomóc w ujęciu Joseph`a Kony.
Polowanie na oprawcę oficjalnie rozpoczęło się 24-go marca 2012 roku i będzie trwać dopóty dopóki  nie zostanie on  złapany i postawiony przed sądem.

W 2011 roku powstał film z Gerard`em Butler`em w roli głównej,


który opowiada prawdziwą historię Sam`a Childers`a, postaci bardzo kontrowersyjnej.
Sam, ex więzień i ćpun, obecnie nawrócony, razem z żoną i córką  pomaga osieroconym dzieciom w Sudanie i  Ugandzie, a przy okazji sam też wymierza sprawiedliwość.

Na poczatku marca tego roku  kulę ziemską obiegł krótki filmik


autorstwa dziennikarza Jason`a Russel`a. Film jest częścią kampanii : Invisible Children ( Niewidzialne Dzieci ). Zadaniem filmu i calej kampanii jest przyciągnięcie uwagi do Josheph`a Kony,  a tym samym pomoc w jego ujęciu.
Do 17-go marca film obejrzało 80 mln ludzi na całym świecie.
Punkt kulminacyjny akcji ma przypaść na 20-go kwietnia.

I oto historia mojej bransoletki .
To też mój mały udział w wielkiej akcji.
Głos mojego poparcia.
Jestem dumna, że ją noszę i nie zdejmę jej dopóki Kony nie zostanie pojmany.

Jeśli więc uważasz się za obywatela świata, odwiedz stronę Niewidzialne Dzieci i zobacz jak możesz pomóc:)

Z szafy pod rynnę, czyli mój mundurek na spacer w deszczu:)

16.04.2012

Dzisiaj szaro, szaro też na mnie...
Zimowe rzeczy spakowane, więc muszę ubierać się na cebulkę .
Czapka w zanadrzu, bo spacerować z parasolem nie lubię. W zasadzie to spacerować w ogóle nie lubię. Ale na spacer z Frankiem samochodem się nie da....Szkoda:( 

Voila!
Oto mój zestaw spacerowy, jeden z .
Od razu zaznaczam, że cen nie pamiętam. Nie pamiętam też kiedy co zostało zakupione, pamiętam tylko gdzie.
To co na zdjęciu, jest w mojej szafie od dobrych paru lat...

  • szary t-shirt, Uniqlo ( super bawełna, przystępne ceny; niestety w Polsce Uniqlo jeszcze nie ma ), zakupiony w UK
  • bluza z kapturem Polo Jeans, własność Hubbiego, zakupiona w UK
  • szary kardigan z grubej welny: drapnęłam go mamie ( zakupiony w jakimś lubelskim ciuchlandzie )
  • torba Ralph Lauren Polo, własność Hubbiego ( właściwie teraz już moja, przez przetrzymanie ), zakupiona w UK
  • szalik bawełniany, Zara, zakupiony w UK
  • jeans`y, H&M, pisałam o nich 2-go kwietnia   
 

    czapka glut, prezent od Hubbiego , eBay


    mitenki, Accessorize, zakupione wieki temu w UK


    kalosze a la Pucci:), prezent od Hubbiego, zakupione w UK


    Do następnego poniedziałku:)

    Książki i filmy...

    16.04.2012

    `Nietykalni`

    Moda przez duże `M`

    14.04.2012

    Jean Charles de Castelbajac-ojciec chrzestny pop art`u w modzie

    Poszła Magda z psem na spacer, czyli Frankie rules !

    14.04.2012

    Frankie, Franek, Franio, Franeczek, Franciszek, Francesco, Francois, Farter, Stinker, Stinky Poo,Snorer, Snorter, Big Boy, Little Man, Gorgeousness, Sweet Thing.....


    Franek wzbudza pozytywne emocje. We wszystkich. No może oprócz Dexter`a, który jest o Frania zazdrosny i małej czarnej Chihuahu`y, która się Franciszka po prostu boi, bo jest od niego jakieś 15 razy mniejsza. Aha, Franka nie lubi jeszcze sąsiad z dołu. Narzeka, że Franeczek za głośno tupie. `Przeciez to nie jeż` powiedziałam mu ostatnio i się odczepił.
    Jest jeszcze pani, która pracuje w Cheesecake Shopie na Międzynarodowej. Ona nie tylko nie lubi Franka, ona w ogóle nie lubi psów i do sklepu nas nie wpuszcza. Powiedziałam jej więc ostatnio co o niej i establishmencie, w którym pracuje myślę, i zarządałam naklejki na drzwiach. Takiej co mówi, że z psami to tam nie wolno.
    Trudno, jakoś wytrzymam bez sernika z wisniami....
    Rekordy w nielubieniu Franeczka bije jedna wiedzma, która mieszka gdzieś w otchłaniach mojego bloku.
    Otóż czarownica ta uważa, że Franek roznosi bakterie i w związku z tym do warzywniaka wchodzić nie powinien, tylko czekać na zewnątrz. Nerwy mi puściły  i zakomunikowałam babie jadze, że życzę jej żeby zawsze była tak czysta i zadbana jak F, a dopóki stanu tego nie osiagnie, sama może sobie czekać przed warzywniakiem.
    Od tego czasu pani ostentacyjnie zamyka przede mna drzwi do windy albo drzwi do klatki schodowej, szczególnie wtedy, kiedy widzi mnie z zakupami w każdej z moich 15-stu rąk:)
    Poza wyżej wymienionymi przypadkami, Francesco działa na ludzi  jak magnes.
    Dzięki Bogu, bo ja działam jak odstraszacz.
    Podobno mam złe oczy. Tak przynajmniej mówi moja mama.
    Ale dzięki Franiowi na sucho mi uchodzi uśmiechanie się do ludzi ( tak, potrafię sie uśmiechać i nie wszystkich ludzi chciałabym wysłać na Madagaskar ) i zagadywanie starszych pań. Spacery z nim owocują więc w bardzo ciekawe konwersacje.
    Wezmy na przykład dzisiejszy poranek:

    9.05 , Pan z suczką rasy Pomeranian

    P: Molly, jak ty się zachowujesz?
    M: Broni się. Prawdziwa kobietka:)
    P: Ale Molly, tak nie wolno. Zobacz jaki ładny piesek. Przywitaj się grzecznie, a nie zęby szczerzysz.
    M: :)
    P: Molly! Dość tego! Powiedziałem! Nie umiesz się bawić to idziemy do domu!

    9.15, Pani z kwiaciarni

    P: Franiu, dzień dobry! Dawno cię nie widziałam!
    M: Franio jakiś dzisiaj rozkojarzony jest. Nie lubi deszczu.
    P: Oj Franiu, co ty? Deszczu nie lubisz?
    M: :)
    P: Co Franek, idziesz zagrać w totolotka? Nie? Aaaa, do banku widzę idziesz:)

    9.20, Pan z warzywniaka

    P:  No cześć Franek! Co tam ? Pogoda ci się pewnie nie podoba, co?
    M: Dzień dobry, poproszę trzy banany i trzy miękkie kiwi. A, i jeszcze mleko poproszę, odtłuszczone.
    P: Oj Franiu widzę, ze na dietkę przechodzisz.
    M: )
    P: Idz sobie teraz do domu, usiądz, gazetkę poczytaj, kawki z mleczkiem się napij, papieroska zapal!
    M: :)

    9.30, właścicielka czarnej Jamniczki przywiązanej do słupka przed sklepem spożywczym

    W: No już jestem , jestem, I po co było tak histeryzować?
    M: Franio jej dotrzymywał towarzystwa.
    W: Franio? Franiu, jaki ty fajny jesteś , a jaki tłuściutki!
    M: :(
    W: No już, idziemy. Jajeczko w domu dostaniesz. Pozegnaj się ładnie z Franiem.

    9.35, sąsiadka z góry z czarnym kundelkiem, suczką, i druga sąsiadka

    S1: O, widzisz głupolu, jest twój kolega.
    M: :)
    S1: O, o! Nie wariuj tak! Zobacz jaki piesek spokojny.
    S2 do S1: Dzień dobry! A czyj to piesek?
    M: Mój!
    S2: Ale fajny jaki. A jaki tłuściutki! Jak pasztetowa wygląda.

    Wrócilismy z Pasztetową do domu.
    Pasztetowa zjadła śniadanko: krokieciki z szyneczką ( szyneczka na przynętę) i wgramoliła się do  Hubbiego pod kołdrę.
    Chrapanie słyszę z drugiego pokoju:) Chłopaki odpoczywają  po ciężkim tygodniu...

    Kobieto, puchu marny , czyli butem w łeb...

    13.04.2012

    Wciąż słyszymy, że to buty a nie sex appeal są naszą kobiecą bronią: w pracy, w łóżku, w pierwszym rzędzie tygodnia mody, ale bardzo rzadko, jeśli w ogóle, docierają do nas wiadomości, że ktoś przy pomocy buta zamach na czyjeś życie zgotował. No może oprócz słynnego szpilkowego zabójstwa popełnionego przez Jennifer Jason Lee na Stevenie Weberze  w `Sublokatorce`.
    Otóż ten stan rzeczy gwałtownie uległ zmianie klka dni temu i, dzięki relacji pewnego porządnie wyprowadzonego z równowagi menadżera  baru w San Francisco, mamy dowód, że obcasy, a dokładnie powszechnie uwielbiane Louboutin`y, mogą wyrządzić duuużą krzywdę, nie tylko finansową...

    Jak podaje pewien portal informacyjny z SF, kilka dni temu przed jednym z barów w mieście tramwajów, miała miejsce sprzeczka:
    Zaczęło się od tego, że kobieta , która stała na ulicy z mężczyzną, schyliła się, żeby zmienić swoje Louboutin`y na klapki. W Louboutin`ach, jak powszechnie wiadomo, iść piechotą do domu się przecież nie da.
    Jakiś obcy mężczyzna, który akurat mijał stojącą na ulicy parę, niechcący kopnął jednego z zaparkowanych na chodniku Louboutin`ów. Partner kobiety o zmęczonych stopach zareagował błyskawicznie waląc przechodnia sierpowym w twarz. Wtedy to  Matt Meidinger, menadżer baru przed którym sytuacja miała miejsce, zareagował paszczowo:
    Ej! Spokojnie! Potrącenie buta nie zasługuje na gałę, bez względu na to czy to jest Louboutin czy nie!
    Reszta działa się w błyskawicznym tempie.
    Włascicielka buta podbiegła do niego i krzyknęła: `A właśnie , że zasługuje !` i zaczęła okładać Matt`a swoimi szpilkami po głowie.
    Krew zalała lewą stronę twarzy Meidinger`a, więc wyciągnął komórkę i zadzwonił po policję.
    Ponieważ napastniczka była w towarzystwie dwóch bardzo wysokich i bardzo umięśnionych mężczyzn, jeden z nich natychmiast podbiegł do Matt`a i powiedział mu, żeby lepiej się rozłączył.
    Kiedy Matt zaprotestował, dostał następną gałę , a jego telefon poszybował na drugą stronę ulicy.

    Resztę nocy Meidinger spędził na izbie przyjęć. Siła uderzenia Louboutin`a doprowadziła do uszkodzenia kości czaszki.
    Na jego nieszczęście napastniczka zdołała zbiec z miejsca `zbrodni`.
    Matt Meidinger zamieścił  jej fotografię na FB i na Twitterze, oferując $500 nagrody za udostępnienie imienia i nazwiska.

    Niestety model butów nie jest znany...., ale od czegóż w końcu my- kobiety mamy wyobraznię.....:)))


    ( w oparciu o  portal  www.fashionista.com )

    Książki i filmy...

    13.04.2012

    `Kocham cię od tak dawna`

    Polka na Wyspach

    Miała być książka, ale jest kontynuacja na blogu.
    Polka na Wyspach w zupełnie nowej odsłonie !
    Polecam przeczytanie od samego początku i zapraszam do nowego rozdziału !

    12.04.2012

    Wysoka brunetka pokocha od zaraz

    Targowisko próżności

    12.04.2012

    La Pretiosa

    Bardzo specjalny dzień, czyli `kocham Cię nie dla Twoich zalet, ale mimo wszystkich Twoich wad`....

    11.04.2012


    Dzisiaj 40-ste urodziny Hubbiego.
    Dzień badzo specjalny.
    Specjalny dla Niego. Jak ? Nie dowiem się, bo mój mąż nie mówi często o uczuciach.
    Specjalny dla mnie, bo to 12 godzin, kiedy muszę przestać być egocentryczką i zamienić ten dzień w Jego dzień.
    Czy pean na Jego cześć byłby właściwy?
    Nie wiem, chyba nie, bo zrobiłoby się ciut pretensjonalnie.
    Czy powinna być wersja angielska tego posta, żeby Hubby mógł sobie poczytać?
    Byłoby sprawiedliwie, ale tego nie zrobię.
    A może powinnam Mu podziękować za to,że jest?
    Chyba nie, bo to nie nasza rocznica przecież.
    On wie, że jest moją bratnia duszą. On to wie !!! Na pewno!
    Siedzę sobie na sofie i pachnę. Czekam aż wróci z pracy.
    Specjalny prezent nie czeka. Tylko Ja i On wiemy dlaczego... Czeka kartka i figi w czekoladzie, bo Hubby uwielbia figi.
    Nie będzie  imprezki. Tylko Ja i On wiemy dlaczego...Ale Hubby dzisiaj ugotuje coś specjalnego. Tak, On ugotuje, bo to Jego dzień, więc niech robi co chce.
    Wczoraj doszliśmy do wniosku ,że będziemy hucznie świętować dopiero 50-te urodziny. No bo 50-tka to nowa 40-tka, a 40-tka to nowa 30-tka, więc w sumie nic wielkiego.
    Ale jednak.....

    Przyszedł właśnie sms od Hubbiego. Jest w drodze do domu.
    Musze sie pośpieszyć.
    Powtorzę więc za WH Auden`em:

    `Będę Cię kochać dopóki
    Chiny i Afryka się nie spotkają,
    rzeka nie przeskoczy góry
    a łososie nie zaśpiewają na ulicach.`


    Wszystkiego najlepszego kochanie !

    Bardzo krótko i tylko na temat:)

    09.04.2012


    Zapraszam do odwiedzenia mojej FB strony La Lhoux :http://www.facebook.com/pages/La-Lhoux/186426571399017.
    Zalety: na swoim blogu mam kilka subkategorii, które nie archiwizują się w ten sam sposób co strona główna. Nie wnikam w parametry techniczne Blogspota, bo możliwości są pewnie nieograniczone, ale moja blond głowa nie opanowała ich-JESZCZE!
    W każdym razie `lubiąc` mój blog i tu, i jeszcze raz na FB, dostaniecie moje wszystkie updejty na bieżąco.

    To tyle. Na temat, mam nadzieję:)

    Cykl `z szafy`: świąteczne śniadanie

    09.04.2012


    26-go marca zbuntowałam się i postanowiłam udowodnić, że o ciuchach pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej.
    I ja się tu wcale nie chwalę, ale , być może , mam talent...?
    Skoro więc ciemno wszędzie i głucho wszędzie, bo jest 3.46, a mnie godzinę temu obudził pzerażający głód i  zjadłam cztery kawałki wiśniowego mazurka, wykorzystam ten błogi spokój i satysfakcję jaka może płynąć jedynie z poczucia sytości,  i szybciutko napiszę o moim wielkanocnym mundurku.
    Powiedziałam `mundurku` , bo  tak wyszlo w tym roku. Pogoda mnie nie zainspirowała, a wręcz przeciwnie, pozbawiła mnie jakiejkolwiek kreatywności w dziedzinie `na garba wrzucone`.
    No to zaczynam:

    t-shirt w kolorze kość słoniowa, H&M
    chanelowski żakiecik z dzianiny, Zara, zakupiony w 2008 roku w Londynie


    spodnie cygaretki, długość 7/8, Zara, zakupione w Londynie w 2008 roku


    baleriny z lakierowanymi czubkami , Paolo Parma, zakupione dwa lata temu w Złotych Tarasach, sklepu  nie pamiętam


    zegarek, bransoletka i kolczyki : te same co tydzień temu, czyli mój zestaw firmowy

    Do za tydzień !

    Pan Jezus polskim Żydem był, czyli tradycyjne śniadanie wielkanocne...

    08.04.2012




    Pani Domu: Kochani, to podzielmy się jajeczkiem. Życzę Wam  Wesołych Świąt i cieszę się, że jesteście dzisiaj z nami.
    M: A u Hubbiego w szkole jeden z nauczycieli, Amerykanin żydowskiego pochodzenia , na życzenia Happy Easter od swojego ucznia  odpowiedział, że to życzenia nie na miejscu, bo on pochodzi z narodu, który Chrystusa ukrzyżował, więc On nie ma się z czego dzisiaj cieszyć.
    Pan Domu: Bo to prawda, historyczna zresztą.
    M: Ale Pan Jezus sam był Żydem.
    B1:Tak, ale  Pan Jezus się nie liczy, bo On polskim Żydem był .
    Pani Domu: Ale ja Was bardzo prosiłam, żebyście na takie tematy dzisiaj nie rozmawiali.

    Cisza

    Pani Domu: No już dobrze, dobrze. Siadajcie kochani do stołu.


    Pani Domu do Pana Domu: Czy Ty w ogóle nie myślisz?
    Pan Domu: Ale o co chodzi kochanie?
    Pani Domu do M: No kompletny idiota, zaraz mnie szlag trafi!
    M: Mamo, ale opanuj się , nic się nie stało!
    Pani Domu: Nie mów do mnie opanuj się! Sama się opanuj! Popatrz na te swoje wściekłe oczy!
    Teraz wszystko będzie pobite!
    M: Dobra, siadajcie, ja naleję żurek do miseczek.
    Pan Domu: No to wypijmy za Zmartwychwstanie!
    Pani Domu: No tak, wypijmy, ale o winie to już zapomniałeś.
    Pani Domu do M: No idiota kompletny, prosiłam, żeby nalał kobietom wina!
    M: Mamo, wyluzuj, ja nie jem żurku, już to robię.


    Pan Domu: Wszystkie wędlinki mojej roboty. Jestem bardzo ciekawy, która będzie najbardziej Wam smakować.
    Pani Domu cedząc przez zęby do Pana Domu: Przestań, przestań! Jak Ty się zachowujesz? Niedobrze się robi jak się słyszy te Twoje przechwałki.
    Pan Domu do M: No Boże kochany co ja takiego pwiedziałem?
    Pan Domu do wszystkich zgromadzonych przy stole: Ciekawe, której wędlinki najszybciej zabraknie.
    M: Ja stawiam na boczek.


    M do B2: Nie wiem czy wiesz , że Pan Jezus był pierwszym polskim Żydem ?
    B2: No w sumie tak, bo przecież Matka Boska była z Częstochowy:)))
    Pan Domu: No a Matka Boska z Lourdes?
    B2: Też była Polką.
    Pan Domu: Tylko pojechała do wód w Lourdes.
    B1: Tak do wód:))) No to emigrantką była polską:))))))
    Pani Domu: Co wy gadacie? Jezu kochany!
    Pani Domu do Pana Domu: A co Ty tu masz na ramieniu? Wygląda jak rzygi!
    Pan Domu: Co Ty gadasz? Jakie rzygi ? Pewnie Czesław się o mnie otarł .
    M: Całkiem możliwe, bo znowu sobie sierść wyrywa.
    Pani Domu: No wygląda jak rzygi! Wez coś z tym zrób !
    Pan Domu: Tak jest kochanie!


    B2: Haniu, powiedz Blance, że Marian sobie nalał całą szklankę nalewki , a przecież prowadzi.
    Pani Domu: Jezu, Blanka, Marian Ty pijesz nalewkę!!!
    B1 do Mariana: To jest nalewka!!! Co Ty nie czujesz?
    Marian: Myślałem ,że to sok grejfrutowy, tylko jakiś taki cierpki.
    Pan Domu: Jezu! Przecież to 70% alkoholu ma!


    Pan Domu: No i szyneczki zabrakło, a mówiłas Haniu, że niedopieczona.
    M: No popatrz, a ja na boczuś stawiałam!
     
                                   *       *       *

    Wszyscy biesiadnicy juz pojechali. Pani Domu szczęka talerzami.
    Koty poległy, psy też , wszystkie cztery.
    Franek leży koło mnie i puszcza bąki. 
    Hubby też poległ, polski go zmeczył.

    Wesołego Alleluja!


    Poszła Magda do fryzjera, czyli poranne kobiet rozmowy...

    06.04.2012

    M: Dzień dobry Pani Agnieszko! Ale mamy dziś piękną pogodę, niech to jasna cholera, prawie jak w Hiszpanii.
    A: A dzień dobry! Właśnie, aż się żyć człowiekowi odechciewa.
    M: No, ale słyszałam,że sie Pani wybiera do Argentyny?
    A: Ha, to prawda, coraz częściej o tym myślę.
    M: Mój mąż też ostatnio zaczął główkować. Może Prowansja, a może nawet Indie...
    Czytałam  ostatnio raport o najszczęśliwszych nacjach na świecie i Indie są w pierwszej
    dziesiątce, a my dopiero na 53-im miejscu.
    Klientka nr 1: Właśnie mój syn ostatnio był w Indiach, przez dwa tygodnie. Wrócili z synową jacyś tacy wyciszeni. Przestali się spieszyć, przestali się denerwować.
    Wie Pani mówili, że tam nawet biedacy są uśmiechnięci.
    M: Inny klimat, inna religia, inna filozofia, inna perspektywa. Wszystko inne.
    A: Mnie wiele nie potrzeba. Chcę po prostu spokojnie żyć wśród życzliwych ludzi.
    Klientka nr 1: A wie Pani w tej Warszawie to już w ogóle nie wiadomo co. Zwariować można.
    Nic tylko pędzą, pędzą i za czym tak pędzą?!
    A: Dobre pytanie. Za czym?
    M: Każdy dąży do lepszego życia, ale jakim kosztem! No i czy lepiej zawsze znaczy więcej...?
    Klientka nr 1:  Święte słowa, święte słowa. Dziękuję Pani Agnieszko. Wesołych Świąt życzę i spokojnych przede  wszystkim, spokojnych. Do widzenia.
    A: Pani Magdo proszę na fotel.
    No i co dzisiaj robimy? Całe na blond?
    M: Gdzież całe na blond! Będę wyglądać jak w kasku! Dwa kolory poproszę, jak zwykle.
    Tylko te jasne nie za siwe a te ciemne nie za ciemne, dobrze?
    A: Ale już są długie , ja nie mogę! A jaki odrost! A ile siwych!!!!
    M: Te siwe to ze zgryzoty Pani Agnieszko. Przez ostatnie trzy dni chodziłam cały czas w  czapce, nawet w domu.                       
    A: Halo! Dzień dobry. Niestety nie mam już miejsc przed świętami.
    Ja rozumiem, że to tylko podcięcie, ale naprawdę nie mam gdzie Pani wcisnąć.
    No dobrze, ale była Pani umówiona na poniedziałek.
    Być może zle się zrozumiałyśmy,ale ja wpisałam Pania na poniedziałek, a dzisiaj jest piątek.
    Nie dam rady. Zapraszam po Wielkanocy. Do widzenia.
    M: Wie Pani dowiedziałam się ostatnio, że jestem niezatrudnialna. Przeszkadza moje osiem lat w Anglii. Nie znam polskich realiów, a  za to zbyt dobrze znam swoje pracownicze prawa. Nie akceptuje chamstwa i jechania po pracowniku jak po burej kobyle, więc jestem pracownikiem niewygodnym. No i szlag mnie prawie trafił na miejscu.
    A: A to dobre!!!! Jeszcze o czymś takim nie słyszałam! To chyba możliwe tylko w naszym kraju.

    40 minut pózniej

    Klientka nr 2: Wie Pani my z mężem to do różnych kościołów chodzimy.
    Ja w tej swojej parafii to już nawet nie rozumiem o czym proboszcz mówi.
    Opowiada jakieś dowcipy, sam sie z nich  śmieje, a w kościele cisza.
    A córka przeniosła się teraz do Krakowa i za każdym razem jak jedzie samochodem do
    Lublina to ja  umieram ze strachu, że nie dojedzie.

    30 minut pózniej

    A: Pani Magdo do mycia proszę!

    10 minut pózniej

    M: Pani Agnieszko, wyszły jakieś ciemne te ciemne!
    A: Nieee, jak wyschną to się wymieszają, a zresztą zmyją się te ciemne.
    To jak strzyżemy?
    M: Mam tu inspiracje, jak zwykle.
    A: Taką jak ta już Pani ma, a tej drugiej się nie da . Pani Magdo, Pani ma piórka po bokach i tylko na czubku głowy gęstwina, a Kręglicka ma dużo włosów po bokach. Ta to zawsze miała piękne włosy.
    M: No to może tylko niech ten tył Pani wyrówna, żeby była jakaś fryzura.
    Tylko proszę nie  ścinać za dużo z długości, bo nie zwiążę w ogonek.
    A: Ale ten ogonek to Pani zbiera z tych pod spodem a ja skrócę tylko te na wierzchu i trochępostopniuję z tyłu, na czubku.
    M: Dobry pomysł, bo ta moja płaska głowa do szału mnie doprowadza.
    A: A co z przedziałkiem?
    M: Może tym razem na środku, na Jezusa.
    A: I prostujemy?
    M: I prostujemy, i tapirujemy, ale tylko tył.

    10 minut pózniej, czyli po 3 i pół godzinach

    M: No i super. Ach, Pani to mi zawsze humor poprawi Pani Agnieszko.
    To co, do zobaczenia za dwa miesiące.
    Wesołych Świąt Pani Agnieszko i spokojnych!
    A: Do widzenia! Wesołych Świąt!

    Dzień Ciucha, czyli Magda otwiera swoją szafę po raz drugi

    02.04.2012

    Dziś poniedziałek i  ja znowu bawię się w blogerkę modową, stylistkę czy jak tam kto woli, a tak poważnie: znowu wpuszczam te hordy  fanek, oszalałe stacje telewizyjne i dziennikarzy największych magazynów mody do mojej szafy.

    Mam dystans do siebie, co nie:)

    A skoro o dystansie mowa, to nie brakuje mi go również w stosunku do ubrań.
    Hubby mówi, że moja szafa jest nudna... Trudno, choć za takiego się czasem uważa do fashion guru Mu jeszcze daleko....oj daleko.
    Ale wracając do mojej szafy.
    Przede wszystkim jest mała.
    Jestem szczęśliwą posiadaczką jednej podwójnej szafy i tyle, a w szafie tej  dużo klasyki.
    Już dawno stwierdziłam,że nie stać mnie na rzeczy tanie, bo nie jestem w stanie co sezon wymieniać całej garderoby. Inwestuję więc, albo inni dla mnie inwestują :) ,od czasu do czasu , w rzeczy, które są ponadczasowe. Sa zazwyczaj drogie albo bardzo drogie, ale przeliczam je  na ilość sezonów przez które mi służą i po takich kalkulacjach wychodzi, że moje  kwartalne  inwestycje w łachy są naprawdę minimalne.
    Tak, mam ekonomiczne podejście do mojej szafy.
    Oczywiście nie powstrzymam się, żeby co jakiś czas jakichś nowych szmat nie kupć, ale są to zazwyczaj dodatki , jak np okulary w kwiatki czy buty z CCC.

    Ot i cała naga prawda o zawartości mojej dwudrzwiowej szafy...

    Do meritum więc.

    Zestaw nr 2  ( tym razem na prawdziwie kwietniową pogodę )

    płaszcz szlafrokowy z rękawami 3/4, Erica Moss, sklep Pani, Lublin, ul. Narutowicza 13


    skórzane oficerki Esprit, zakupione na przecenie w Londynie w 2009 roku



    cienka moherowa tunika z golfem, Zara, zakupiona w 2008 roku w Londynie


    elastyczne  jeansy 3/4 Slim, idealne do kozaków,  H&M


    zamszowa kopertówka , sklep Pani, Lublin ul. Narutowicza 13


    skórzana torba , opcja wygodna:) , Gap, zakupiona na wyprzedaży w Londynie w 2009 roku


    długie, mięciutkie  mitenki, sklep Bolero, Lublin ul. Narutowicza 13


    zawsze ze mną , bransoletka, którą zrobił dla mnie Hubby:)


    ukochany zegarek Swatch, który pożyczyłam na wieczne oddanie od Hubbiego 3 lata temu:)


    moje amulety:), kolczyki z diamentami i szafirami , prezent od Hubbiego na 37 urodziny


    To do następnego poniedziałku!