About La Lhoux

My photo
Warszawa, Poland
Trochę na poważnie, trochę żartem o życiu, podróżach, modzie, miejscach, do których warto zajrzeć, postaciach , które sprawiają, że świat jest bardziej kolorowy, o książkach , o marzeniach, o tęsknotach i o moich internetowych znajdach...

Polka na Wyspach


21.04.2012


Ludzie zejdzcie z drogi, bo listonosz jedzie!


Ada nie była dobrym materiałem na przyjaciółkę. Nigdy.
Bywała wyrozumiałą i uczynną koleżanką, kumplem, konfesjonałem, ale nie przyjacielem.
Przyjaciół miała, ale o nich nie dbała.
Bo Ada od małego miała rodzinę.
Nie taką standardową, normalną rodzinę, podstawową jednostkę społeczną. Rodzina Ady była :
duża
skomplikowana
zabawna
totalnie porąbana
tolerancyjna
zaborcza
kochająca aż za mocno
cudowna
klaustrofobiczna
aspołeczna
zbuntowana
nadopiekuńcza
moralnie niemoralna
etycznie nieetyczna
niefilozoficznie filozoficzna
śpiewająca
i
w karty grająca.
Takie były wszystkie kobiety w rodzinie Ady, tacy byli mężczyzni, taka była matka Ady.
Najwierniejszym przyjacielem Ady była jej rodzina.
Kiedy więc Adelajda zapadała się w otchłań czarnej rozpaczy z tęsknoty nad tą właśnie rodziną, ta uruchomiła rezerwy pomocy.
Między Lublinem a Londynem zaczęły krążyć listy...

Felcia pisała na papierze koloru brzoskwini:


`Bardzo mi brakuje naszych wieczorów i jest smutno bez światła w Twoim mieszkaniu ( Dziadek wietrzy i podlewa ).
Po Twoim wyjezdzie Stasio sprawdzał ciągle która godzina w Londynie, a Józio założył koszulkę z napisem `Londyn`. Tak więc widzisz, że dla nas nie całkiem wyjechałaś.
Czas szybko leci i można wytrzymać. Niedługo wrócisz i nie bedzięsz w ogóle pamiętała, że byłaś w Anglii.
Zastanów się nad plusami i minusami pobytu oraz ewentualnego wcześniejszego powrotu.
Całuję mocno.
P.S.Pracuj, odpoczywaj i może zacznij ćwiczyć jogę.`
Felicja


Ada czytała i płakała jeszcze bardziej, a Felicja twardo pisała dalej.
Drugi list miał tło miętowe:

`Dochodzi szósta , siedzę w holu przy basenie, dzieci pływają, a ja wdycham zapach chloru i starych trampek, i w tych okolicznościach duchowo się z Tobą łączę.
Gdy więc, serwując jakieś wyszukane danie, poczujesz nagle znajomy odór szkolnej sali gimnastycznej, wiedz, że to ja.
Pachnę tak w każdy wtorek i czwartek.
A teraz będzie o Komunii Stanisława.
Wyobraz sobie sytuację kiedy po zakończeniu mszy św, ksiądz schodzi  do dzieci, żeby mogły zrobić sobie z nim zdjęcia. W kościele  lekki ruch, rodziny podchodzą do siebie, dzieci szukają rodziców, rodzice dziadków, szepty, uśmiechy...a nasi????
Patrzę, a Dziadek chyłkiem wymyka się za plecami księdza. Babcia i Ciotka Gertruda oddalają się dostojnie i paradnie, nie patrząc nawet w naszą stronę, Jadzia niezdecydowana, zdezorientowana, pyta się o co chodzi. Proszę więc : `Poczekajcie, jeszcze zdjęcia i jedziemy do domu`, ale po nich tylko ślad opon na parkingu.
Zostajemy więc z Blandyną i Marysiem, no bo reszta w popłochu uciekła.
( ... )
Poza tym, że bardzo nam Ciebie brakuje, nie spiesz się z powrotem, bo przed bramą trwają najcięższe prace budowlane: kopary, spychacze, dzwigi i ciężarówki.
Jezdni już nie ma, chodnika też nie. Połowę kamienia zabrał zegarmistrz, Pan Rysio, do skalniaczka w ogródku, jak powiedział, ale sądząc po ilości buduje piramidę.
Kurz, huk, zamęt, okresowe braki pradu i wody.
Inżynierowie w składzie: Pan Zegarmistrz, Pan Dozorca i Pan Fotograf wpatrzeni codziennie w wykopy udzielają cennych rad robotnikom i operatorom koparek. Sporadycznie do konsultacji dołącza Pan Pielęgniarz.
Dojazd do bramy jeszcze jest, ale prawie jak na Saharę. Jeszcze kilka razy pokonam wertepy i będę spokojnie mogła startować w Camel Trophy.
List kończę akcentem smutnym, bo pogrzebem Stefanii.
Piszę o tym , ale jest to dla mnie tak nierealne jakby się wcale nie wydarzyło...
Trzymaj się Kotku, a jak będziesz miała zły nastrój to pomyśl sobie , że w obecnych okolicznościach  tu też nie miałabyś lepszego. 
Całusy dla Lalki i Jeremi`ego!`
Felicja


15.04.2012

Czystka


- Siema Adzia! Słyszałaś, że Home Office zrobił nalot na Bluebird`a ? Okazało się, że 90% staff`u to byli Polacy i wszyscy pracowali nielegalnie.
Ada nie oglądała wiadomości ani nie czytała gazet. Właśnie wróciła z pracy i upajała się świętym spokojem.
-No co ty? I co? Deportują ich?
-Od razu!
-Ja pierniczę!
To wszystko, jedna odmóżdżona reakcja, na co Ada była w stanie się zdobyć. Wzruszał ją los bezdomnych psów, kalek, ulicznych żebraków, płakała na filmach, wiecznie martwiła się o swoją rodzinę, ale jej tożsamość narodowa nie była aż tak silna, żeby nagle przejąć się losem jakichś tam Andrzejów, Tomków, Joaś czy innych Kaś.
Pilnuj siebie , będziesz w niebie.
Nie pamiętała kto jej to powiedział, ale była to bardzo dobra rada. Szczególnie jak się było na tzw obczyznie.
Bo Ada o swoje bezpieczeństwo martwić się nie musiała.
Pracowała w klubie prywatnym, który rządził się własnymi prawami.
Kluby prywatne to w Anglii święta instytucja.
Listy członków, wstęp tylko na zaproszenie, wysokie składki i licencja na alkohol-takie małe państewka w państwie.
Home Office nalotu więc na Klub 55 zrobić nie mógł.
Panowie urzędnicy musieli najpierw zadzwonić i się zapowiedzieć, a to dałoby wszystkim czas na spokojne spakowanie swoich białych bluzek i czarnych spodni, i wcześniejsze pójście do domu.
Taki właśnie odosobniony incydent miał miejsce w KLubie dobrych kilka lat przed Adą.
Home Office się zapowiedział a Igor wysłał wszystkich do Hyde Park`u.
Panowie w ciemnych garniturach przyszli, zobaczyli, że można poprowadzić dużą restaurację w dwie osoby, spisali co mieli spisać , podziękowali, przeprosili za kłopot i poszli, żeby już nigdy się nie pojawić.
Ada szybko więc przeszła do porządku dziennego nad zszarpanymi nadziejami Kowalskich i Nowaków.
Mikusia też to specjalnie nie obeszło.
Niebezpieczeństwo w Jego pracy było zupełnie innej natury.
A poza tym Mikuś chodził do szkoly a to znaczyło, że  był kryty.
Jeśli Go nie poniosło i nie wykręcił komuś za mocno ręki, mógł spać spokojnie. Na razie.
Reszta wieczoru upłynęła  lokatorom spod numeru 103 na  porządkach i zgłębianiu własnych, skomplikowanych światów.
Czystka w resturacji Conran`a zmobilizowała Mikusia do zrobienia czystki w ogródku.
Cały złom wylądował po przeciwległej stronie ulicy. Złom innych mieszkańców też  tam lądował. Legalnie.
Pzerośnięty perz został usunięty.
Innym życie się waliło na głowę, a na Pearscroft Road zrobiło się całkiem przyjemnie, domowo.
Mikuś otworzył butelkę whisky, Adzia otworzyła czerwone wino.
Wieczór spedzili na dzieleniu włosa na czworo...

12.04.2012


Wysoka brunetka pokocha od zaraz

Ada przyjechała do Londynu, żeby zapomnieć, odetchnąć i odzyskać pogodę ducha. To ostatnie może nie do końca było prawdą, bo pogoda ducha nigdy nie należała do  jej mocnych stron, ale miała nadzieję, że wśród obcych po prostu się tego nauczy.
Szybko jednak priorytety Ady uległy weryfikacji, bo ni stąd ni zowąd Londyn podziałał na nią jak afrodyzjak.

Adelajda Jagodzińska nie była kobietą wyrachowaną. Co to to nie.
Miała dobre serce i była naiwna, czyli dwie cechy, które w kontaktach damsko-męskich zazwyczaj prowadzą do zguby.
Była też zaborcza, a zaborcza miłość to tak jakby strzelić sobie samobója.
Szukając faceta Ada nie myślała więc kategoriami zabawy, upojnego sexu, prezentów , ale szła bardziej po linii bratniej duszy, trzymania się za ręce, miziania po plecach po upojnej nocy i deklaracji typu: `i że Cię nie opuszczę.....`
Po swojej stronie miała aparycję: wysoka brunetka z ładną talią, niezłym biustem, zielonymi oczami o rzęsach jak firanki.
Przeciwko sobie miała wszystkie obejrzane komedie romantyczne, przeczytane romansidła i wyobraznię cierpiącą na ADHD.
Po stronie przeciwnika był jeszcze totalnie nieudany związek, który zostawił Adę zupełnie bezbronną, czytaj: była jak pies na komplementy i odrobinę ciepła.
Jej szanse na powodzenie były więc praktycznie równe zeru...

Serduszko Ady J. siedziało sobie cicho przez prawie miesiąc.
Emocje były zupełnie gdzie indziej: Ada zajęta była najpierw rozpaczaniem nad byciem z dala od Polski a pózniej opanowywaniem tajników pracy w Klubie i poznawaniem współpracowników, ale któregoś dnia serducho się obudziło i tak już miało pozostać przez nastepne 4 lata.

Była sobota, w klubie odbywało się wesele.
Impreza siadana na 80 osób.
Na przystawkę podawano paczuszki ze szparagów i łososia, na drugie danie była serwowana pieczona baranina z warzywami, a na deser....Na deser jeden z gości zaczął Adzie prawić komplementy.
Był wysoki, był przystojny, miał sterczące we wszystkie strony wlosy, taki trochę zaspany Hugh Grant.
Był też bardzo grzeczny.
Uśmiechał się do Ady przy orzechowym deserze polanym sosem malinowym, zagadywał jak nalewała mu do kieliszka wino, a potem otwarcie z nią flirtował w barze, na piętrze, między kieliszkami z czystą wódką i małymi świeczuszkami, które rozlewały się na obrus.
Zaskoczył Adę jak kroiła cytrynę i pocałował ją w policzek. Nieudolnie, uroczo.
Miał trochę w czubie i nie  przedstawił się.
Nieważne.
Umówili się, że poczeka na Adę po imprezie i odprowadzi ją do domu.

Sprzątanie po weselu ciągnęło się wieki całe.
Ada wyglądała przez okno średnio co 10 minut,zerkała na przygarbionego chudzielca, który siedział na schodach do Klubu i palił papierosa, uśmiechała się sama do siebie, a w przerwach zastanawiała się czy mu się spodoba Polska i jakie kwiatki będzie miała w bukiecie ślubnym...

Szybko zmieniła swój `mundurek` na jeansy i t-shirt.
Jeszcze trochę pomadki, jeszcze trochę perfum, psik lakierem po włosach, chociaż była już 2.30 rano ...
Na schodach było pusto.
Zostawił po sobie tylko kilka petów.
Nigdy nie dowiedziała się dlaczego sobie poszedł i jak długo czekał.

Dwa tygodnie pózniej Ada zobaczyła go w metrze. Miał ze sobą wielki czerwony plecak.
Był w drugim wagonie. Nie widział jej.
Na następnej stacji Ada się przesiadła..
Jak już się wepchnęła do wagonu, czerwony plecak znikał w tłumie przy ruchomych schodach.
Szkoda, że nigdy nie dowiedziała się jak miała na imię jej pierwsza `miłość` poza Polską.

12.07.2011
 
Bo wszyscy kelnerzy to jedna rodzina...

Wszem i wobec wiadomo, że podzielenie się problemem z innymi zmniejsza ówże problem o połowę.
Wychodząc z tego założenia Adelajda postanowiła więc swoimi obawami obdarzyć wszystkich współpracowników.
Już w autobusie korciło ją, żeby dać połowie świata znać, że mieszkała z ``gangsterem`` i ``prostytutką``, ale w końcu postanowiła te rewelacje zatrzymać i sprzedać je dopiero przy wspólnym obiedzie.
W międzyczasie natomiast rozważała najczarniejsze scenariusze:


scenariusz nr1

W środku nocy zostaje wyniesiona razem z własnym łóżkiem z domu ( Adzia miała  niezwykle twardy sen ), zapakowana do czarnej furgonetki i wywieziona do innego kraju, gdzie jest następnie zmuszana do uprawiania nierządu tak długo, aż jakiś klient się nad nią zlituje i da znać światu co się ze nią stało

scenariusz nr 2

Zostaje zgwalcona zbiorowo . Oczywiście w środku nocy, no bo przecież nic jej nie jest w stanie obudzić, a w drzwiach nie ma zamka.

scenariusz nr 3

Zostaje nafaszerowana narkotykami, które są w tajemniczy sposób przemycone do butelki z wodą mineralną, która zawsze stoi przy jej łóżku, a następnie zbiorowo zgwałcona i porwana do innego kraju, po to, żeby jakiś albański alfons mógł sobie kupić Mercedesa Coupe.


scenariusz nr 4

Zostaje nafaszerowana narkotykami, po czym budzi  się następnego dnia w wannie pełnej lodu bez jednej nerki, albo gorzej, znajdują ją po kilku dniach, martwą, w wannie pełnej wody, bez nerek, wątroby, serca i rogówek.

Adzia tak strasznie się nakreciła tymi scenariuszami,że przy obiedzie po prostu się rozplakała.
Konsylium kelnerskie trochę jej współczuło, trochę się razem z nią pomartwiło, do jej czarnej listy dodanych zostało jeszcze kilka, równie absurdalnych opcji i, suma sumarum , orzeczone zostało co następuje:

-``Adziu, wstaw sobie po prostu zamek w swoje drzwi``.
-``Poszukaj sobie nowego lokum``.
-``Stań oko w oko z tym Mikusiem i powiedz mu, jakie są twoje obawy`
`.

Poskutkowało.
Z problemu została może 1/3, a pozostałe 2/3 poszły sobie do domów z tymi, z którymi Adzia się swoim problemem postanowiła podzielić.

Cel został osiągnięty.

03.06.2011

Mikuś i spółka

Adzia zamieszkała z Panem  Bratem .

Po ich pierwszym spotkaniu stwierdziła, że otrzymany przez telefon opis nawet do niego pasował. Był bardzo spokojny i bardzo uprzejmy.
W dzień swojej przeprowadzki poszła więc spokojnie spać.

Pierwsza noc na nowym miejscu jest bardzo ważna, ale Adzia nie pamiętała co jej się śniło.
Wstała, otworzyła drzwi i.......przed nią stał mięśniak w samych slipkach, dość zresztą obcisłych, ze złotym łancuchem na szyi. Osobnik rozmawiał z dziewczyną o niepozornym wyglądzie.
Ada była przerażona. Dopiero się wprowadziła do cichego, rzekomo, domku, a tu jakiś bandzior i jakaś baba knuli coś pod jej nosem.
Na pewno mnie zamordują, pomyślała natychmiast, a przed tym jeszcze okradną, i nikt się nigdy nie dowie co się ze nią stało, bo poćwiartowane ciało zakopią w ogródku pod stertami śmieci. 

Adzie zrobiło sie gorąco.
Jej poranne ablucje były bardzo chaotyczne i bardzo krótkie, a śniadania nie było w ogóle. Nie mogła jeść w takich warunkach.
Spaliła więc pół paczki fajek.
W międzyczasie tajemnicza dziewczyna zniknęła w sypialni sąsiadującej z toaletą, a osobnik poczłapał do kuchni i przyłączył się do Ady.
Szybko jej wyjaśnił, ze ``Ona ``, ta kobieta, z którą wcześniej rozmawiał, była jego koleżanką, która miała się na Pearscroft Rd  zatrzymać na tydzień, góra dwa, ale była to ścisła tajemnica, więc siostrze ani słowa.
Przy okazji Mięśniak zrobił też prezentację wyposażenia kuchni: 5 talerzy, każdy od innego kompletu, 4 kubki, 4 plastikowe kieliszki do szampana, patelnia, 2 garnki , stare sztućce...
Ada otrzymała rownież instrukcję obsługi aluminiowego zlewozmywaka, który miała za zadanie  wycierać  do sucha po każdym zmywaniu, bo Pan Brat nie lubił zacieków.
Po tym krótkim szkolonku z obslużki zlewozmywaczka, mięśniak  dokładnie  przepytał Adę z tego co robi, czy lubi swoją pracę czy godziwie zarabia.
Będąc do bólu szczerą osobą, Ada się wyspowiadała.
Złoty Łańcuch powiedział jej, że się w knajpie marnuje, ale gdyby chciała zawsze może dorobić u niego w klubie jako hostessa.
Warunkiem było bycie odważną i asertywną. O resztę dbał On sam, to znaczy o to, żeby nikt jej nie dotknął.
Zanim Ada zdążyła podziękować za propozycję pracy i powiedzieć, że tak naprawdę to było jej bardzo dobrze tam gdzie była, Obcisłe Slipki  skończyły swój proteinowy koktajl i, zanim zniknęły na pięterku, wyciągnęły do niej rękę: ``A tak w ogóle , to mów mi Mikuś. Wszyscy tak na mnie mówią. No to nareczka!``
Ponieważ Adzie zostało jeszcze kilk godzin do zabicia, rozłożyła się na łóżku i próbowała ukoić skołatane nerwy książką . I jakoś się udało.

                        
                          *    *    *
 

Dochodziła 16-ta. Trzasnęły drzwi wejściowe. 
Ada wyjrzała przez okno.
Po drugiej stronie ulicy, kołyszącym się krokiem, szła szara myszka, koleżanka Mikusia.
Miała na głowie kruczoczarną perukę a la Uma Thurman z ``Pulp Fiction``, czerwoną skorzaną spódnicę, kabaretki i czarne , lakierowne szpilki na platformach. Szła do pracy. Miała wrócić za dwa albo trzy dni.....

21.05.2011


103 Pearscroft Road

Mieszkanie nie było na Chelsea.

Ada troszeczke się zagalopowała myśląc, że za takie pieniądze mogłaby się załapać na kod pocztowy SW3.
Ale Fulham też było niczego sobie i tuż za rogiem od King`s Road.

Pasowało!
Dom był spory, miał trzy sypialnie i salonik. Posiadał też dwa ogródki: jeden z przodu i jeden z tyłu.
Trochę wprawdzie przerażały Adę drzwi wejściowe: szklane, z nadpsutym zamkiem, które można było otworzyc bez klucza, napierając na nie całym ciałem, ale przecież nie miała tam mieszkać sama.
Salonik miał ściany w kolorze majtkowego fioletu, starą kanapę w kolorze brązowym, dwa fotele pasujące do kanapy, szklany stolik, atrapę kominka z grzejnikiem gazowym i ciemnoczerwony dywan. W oknie wisiały atłasowe, purpurowe zasłony i stara, niegdys biała, firanka.
W przedpokoju na podłodze zadomowiły się niebieskie płytki PCV. Był tam też sekretny schowek,taki w jakim spał Harry Potter, a tam magiczne liczniki na gaz i prąd, które uruchamiało sie przy pomocy niebieskiej karty i czarnego kluczyka. Kartę i kluczyk  systematycznie się nabijało, wkładało do liczników i można było sobie  zobaczyć w małym okienku jak z każdym ugotowanym na twardo jajkiem uciekają ciężko zarobione funty.
Przedpokój kończył się dużą kuchnią z wyjściem na...coś zielonego, ale o tym za chwilę.
W kuchni rozsiadła się mała , stara lodówka, kuchenka pamiętająca Mary Quant, całkiem porządne białe szafki, opisane już wcześniej niebieskie płytki PCV na podłodze i....spalone ściany w odcieniach żółci, różu i miętowej zieleni. Kolory nadchodzącego lata, ale w 2003 roku jakoś nie tchnęły w Adę optymizmu.
Był tam też zlewozmywak, przy oknie z widokiem na... No właśnie!
Najważniejszym elementem kuchni były drzwi do..ogródka, a wlaściwie, co się okazało po pierwszych oględzinach, wysypiska śmieci.
Pod oknami leżały na kupie trzy stare materace, spod których wychodziły szczypawki. Zielsko sięgało pasa, a w nim , w artystycznym nieładzie leżakowały stare akumulatory, połamany stolik, rama od roweru, opony samochodowe, jakieś szafki i mnóstwo butelek, puszek i innego badziewia.
Nad tym całym urbanistycznym ugorem unosiła się, sielsko, anielsko, bialuteńka żyłka do wieszania prania. Aha, pralki w domu nie było, ale za to za rogiem była  pralnia z pralkami do publicznego użytku.
Po minucie kontemplowania Ada stwierdziła , że to wszystko to pikuś, bo zostało jeszcze do odkrycia całe piętro.
Schodów było dużo, własciwie dwie kondygnacje , ale Adzia  zawsze chciała mieszkać w domku z sypialnią na piętrze.

Jej pokój,czytaj: dziupla, miał dokładnie 2m x 1.5m.
Na ścianach była słodka tapeta: biała w różowe i niebieskie kwiatki. W jedynym okienku z widokiem na ulicę zawisła bialutka firanka i różowo -błękitne zasłonki. Na podłodze leżał dywanik z wyleniałych karakułów.

Wzdłuż jednej ściany stało łóżko, wzdłuż drugiej komoda .
Adelajda  była zachwycona.

Pokoik był przytulny, schludny i taki...strasznie tandetnie angielski.
Obok mieściła się  sypialnia Pana brata.
To było prawdziwe królestwo: podwójne łóżko, szafa, komoda, fotel, beżowa wykładzina, purpurowe zasłony i ..zamek w drzwiach. 

Strefa ``no go``.
Na pięterku była też pakamera po brzegi wyładowana jakimiś gazetami i starymi gratami.
Za pakamerą chowała się jeszcze jedna sypialnia, trochę większa od tej, która wybrała Ada, ale strasznie obskórna, ze starymi dechami na podłodze i brudnymi ścianami, sąsiadująca z toaletą.
Łazienka też tam była, różowa, z umywalką, wanną, i grzybem na ścianach.
Ada zapłaciła od razu za miesiąc z góry.
 

                          *   *   *

Przeprowadzka nastąpiła bardzo szybko.

Ada, jak na zodiakalną Panne przystało,przygotowała się do niej sumiennie: wybrała się na zakupy do Hindusa i zakupiła kolorowy kubek na herbatę i podróżną suszarkę do włosów za £5.
W upalną majową sobotę Jeremy wrzucił jej walizkę do bagażnika i odwiózł Adę do nowego lokum.
I tak zaczął się Ady Jagodzińskiej burzliwy romans z Wielką Brytanią.

19.05.2011

Z nieba mi pani spadła!

-
Dzień dobry, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia.- Ada``ubrała`` się w swój najlepszy angielski akcent.
-Jakiego ogłoszenia?- damski głos był trochę przepity i mało sympatyczny.
Ada w ciągu tych kilku sekund przejęła się tak strasznie, że pot jej ściekał po plecach. Tak bardzo potrzebowała tego pokoju.
-Szukam jednoosobowego pokoju na trzy miesiące.
-A skąd pani jest , bo nie mogę rozpracować akcentu, RPA?
-Jestem z Polski.

-Aaah, ja też. Fajnie, ale tam mieszka mój brat.- pani brzmiała jakby była  na mega haju.
-Ale ja szukam samodzielnego pokoju.- musiała słyszec błaganie w  głosie Ady.
-No tak, tak. To jest dom, z trzema sypialniami, i teraz mieszka tam mój brat. Chodzi tutaj do szkoły i potrzebuje spokoju, więc szukam tylko jednej osoby.
-Rewelacja, to ją właśnie pani znalazła.
-No nie wiem czy się pani spodoba... Pokoik jest bardzo mały.

-Nieważne, proszę mi tylko powiedzieć czy można palić.
-Mozna, można, i jest też ogródek. Zresztą musi się pani dogadać z moim bratem. Proszę sobie zapisać jego numer telefonu i się z nim umówić. On pani wszystko pokaże. Ja nie mam czasu. Aha, pieniądze, £75 tygodniowo, też proszę płacić jemu. Ja , jak mowiłam, nie mam czasu, do widzenia. Numer mój pani ma.
-Dziękuję pani! Z nieba mi pani spadla!

                          *   *   *


Do pracy Ada biegła.
Umowiła się z bratem `pani od pokoju` jeszcze tego samego dnia.
Musiała wyrwać się z pracy, zeby się z nim spotkać.
Miał dla niej tylko godzinę.

07.04.2011


Ściana płaczu

Po dwóch tygodniach nieustającej depresji i zajmowania sypialni Stefki i Jeremiego, nadszedł dla Ady czas na podjęcie decyzji: wóz albo przewóz.
 
Jej bilet powrotny był jeszcze ważny przez kilka dni i musiała zdecydować co dalej.
Mimo hektoliktrów wypłakanych łez nie chciała wracać do Polski na tarczy. O nie, to nie było w stylu Adelajdy Jagodzińskiej !
Zaczęła więc szukać jakiegoś lokum.

Lalka była bardzo gościnna i opiekowała sią Adą  jakby była jej matką, ale mieszkała w północnym Londynie i codzienne dojeżdżanie do centrum było po prostu upierdliwe. Poza tym Ada  nie mogła juz dłużej zabierać wszystkich porannych zmian w knajpie.
Ruszyła więc dzielnie do pierwszego Hindusa, który sprzedawał mydło i powidło, i nabyła jakieś pięć kilo gazet z ogłoszeniami .
Po czterech godzinach podkreślania i następnych czterech wiszenia na telefonie Ada osiągnęła następujacy wynik: o studio mogła zapomnieć, bo nie stać jej było na depozyt; nie interesowały jej pokoje w tzw polskich gettach, gdyż nie zamierzała się wieszać każdego dnia widząc hordy łysych głów i meneli pijących wódę na przystanku, nie interesowała jej też polska kiełbasa w sklepie ; pokoje w pobliżu  pracy były drogie i rentierzy nie zainteresowani wynajęciem na trzy miesiące; w pokojach, które były tanie i dostępne na krótki okres czasu obowiązywał absolutny zakaz palenia i przyjmowania gości ( z tym drugim dałaby rade, bo miała tylko dwójkę znajomych, którzy i tak by jej nie odwiedzali , ale do papierosów była bardzo przywiązana i nie było mowy o ich rzuceniu ).
Pozostawały jej więc dwa wyjścia: skorzystać z namiaru danego jej przez ucznia albo pójść pod `ścianę płaczu`.
Skorzystała więc z namiaru....
   
                          *   *   *

Dom znajdował się na Notting Hill, ale  poza wymarzoną lokalizacją był jedną wielką pomyłką.

Wiktoriański kolos z białymi kolumnami, ale już chyba nie pamiętający czasów swojej świetności.
Pani, która, po półgodzinnym waleniu pięścią w okno przez Adę,  przywitała ją w ciemnym przedpokoju, nie miała nóg.
Dom śmierdział stęchlizną , moczem i brudem spod paznokci.
Siedząc z tą starą kobietą i czekając na jej córkę Ada czuła się jak w domu u Pani Havisham z ``Wielkich Nadzieji ``.
Oczami wyobrazni widziała jak starsza Pani któregoś dnia umiera i zaczyna śmierdzieć, bo córka ją odwiedzała tylko raz na tydzień, albo w nocy zakłada protezy i chodzi po domu jęcząc, albo, to było najgorsze, wyciąga spod poduszki nóż i zabija jednego lokatora po drugim.
Adzie zrobiło się jeszcze smutniej jak została oprowadzona po jej przyszłym ``gniazdku``czyli dziupli  z nierówną podłogą i oknem wychodzącym na betonową ścianę , przez które, gdyby tak się porządnie wychylić, to można było nawet zobaczyć  podeszwy przechodniów.
Podłoga nierówna, stara, drewniana szafa i kuchnia we wnęce z tak niskim sufitem, że jajecznicę Ada musiałaby robić na klęczkach.
Ogledziny łazienki doprowadziły ją do łez ....
Uciekała stamtąd, jakby gonił ją sam diabeł.
          
                           *    *   *

Ściana płaczu mieściła się na Hammersmith , przy King`s Street, i była po prostu witryną małego hinduskiego sklepu, w której dwa razy dziennie pojawiały się setki ogłoszeń typu ``dam pracę`` i ``dam mieszkanie``.

Widok był porażający.
Pod sklepem koczowała  grupa Polaków , około 50-ciu osób, głównie meżczyzn w wieku 30-60 lat.
Panowie śmierdzieli potem , tanimi papierosami i prytą.
``Kurwa`` nie była  ladacznicą, ale przecinkiem w kwiecistych wypowiedziach osobników, którzy byli rodakami Ady.
Na sztywnych nogach podeszła do szyby i ...mała różowa karteczka natychmiast przykłuła jej uwagę : ``wynajmę jednoosobowy pokój na Chelsea ``.

06.04.2011

I po co mi były studia?

Któregoś dnia Ada stwierdziła, że chyba była za stara na opanowanie nowego systemu w restauracji. Za stara albo za tępa.
 
Przez te 6 lat kiedy była w Polsce w Klubie 55 dużo się zmieniło.
Igor kupił nowy komputer, nowy ekspres do kawy i takie tam.  Ada przez większość czasu i tak pogrążona była w rozpaczy albo, w trochę lepszych momentach, bujała w obłokach, naturalnym więc biegiem rzeczy, za  każdym razem jak próbowała się na jakiejś banalnej czynności skoncentrować popełniała tylko gafy.
Nie rozumiała na przykład co do niej mówią ludzie przez telefon.
To było jak zły sen: 5 lat anglistyki, uczenie angielskiego w szkole , wyjazdy na zagraniczne targi, a tu...cholera, nie wiedziała o czym do niej mówili.
Nienawidziła Henry`ego , dużego , czerwonego odkurzacza z namalowanymi wielkimi oczami, który, choć bez duszy, ewidentnie robił jej na złość.
W rezultacie Ada codziennie prowadziła ze sobą wewnętrzną walkę i kopała Henryczka ile wlezie. Pociła się przy tym niezmiernie, samą siebie wyprowadzała  z równowagi, a Henryk i tak robił co chciał.
Ubijanie sztywnej pianki na cappucino też okazało się nie lada wyzwaniem.
Ada ćwiczyła, ćwiczyła, a mleczny puch  opadał zanim policzyła do trzech.
W ciagu pierwszego miesiaca pracy spadła ze schodów, poślizgnęła się na oleju w kuchni i, prasując, spaliła ze trzy białe bluzki....
Nie wychodziło jej absolutnie nic.

Ada miała w klubie dobrego ducha w postaci Amadeusza, ale ponieważ mowił on szybciej niż myślał, jej koncentracja osiągała szczyty kiedy go słuchała i zaczynały jej się palić złącza.  
Amadeusz operował skrótami myślowymi, a Ada była raczej dociekliwą mędą, tak więc nie zawsze udawało im się zgrać na tej samej częstotliwości.
Na rozgrzewkę Amadeusz zafundował jej gruntowne, aż 5-cio minutowe, przeszkolenie z obsługi ekspresu i młynka do kawy. Po prostu stuknął tu, kliknął tam, pokołysał się na piętach, wziął pod boki i, bardzo z siebie zadowolony, podsumował:
`` Adzia, pamiętaj, że zawsze rączkę z kawą musisz przyklepać przed załadowaniem jej do ekspresu!``

I tyle go widzieli.

Ada przez dwa tygodnie  poklepywała rączkę z kawą za każdym razem kiedy ładowała ją do ekspresu.
Trochę to wprawdzie wydłużało czas oczekiwania na kawę, ale za to  powierzone jej zadanie wykonała perfekcyjnie.....do czasu, kiedy Amadeusz jej nie przyłapał na gorącym uczynku.
``Ale Adziu, miałaś kawę docisnąć!!! Tą wystającą prasą!!!``

Rewelka, dwa tygodnie poklepywania na darmo!!!!


I po co jej były studia?


23.03.2011


Co ja tu robię?

Heathrow przywitało Adę zapachem  bleachu, kawy i tysiąca pomieszanych perfum. Była w swoim ukochanym Londynie.

Przywitała ją też Lalka, jej mąż Jeremy i ich 2-letnia córeczka Annie, laleczka z rogatą duszą.
Ze Lalką znały  się , no, prawie od dziecka, i łączyły je szalone wspólne wspomnienia, np: ucieczka przed krowami z bańką pełną mleka,kradzione ziemniaki i słoneczniki, maliny zrywane ukradkiem z wypielęgnowanych krzaków sąsiada i  nagrywane po nocach Listy Przebojów Marka Niedzwieckiego. Tak, nie ma to jak towarzyszka zbrodni, pomyślała Ada jak zobaczyła burzę blond włosów w tłumie oczekujących.
Wieczór  upłynął im na wspominaniu , plotkowaniu i popijaniu drinków,co , oczywiście, doprowadziło do utraty przytomności w drodze do sypialni.
To były te dobre momenty.
Gorzej zrobiło się pierwszego dnia w pracy i każdego następnego dnia Ada zapadała sie w coraz czarniejszą rozpacz.

Po upływie pierwszego tygodnia ogarnął ją stan permanentnego przygnębienia. Przygnębiało ją tak naprawdę wszystko: beznadziejna pogoda, zapach egzotycznych przypraw dochodzący z hinduskich sklepików, odległość  do stacji metra, to,że musiała  podawać drinki i nosić talerze, i wreszcie  fakt, że młodsi od niej koledzy z pracy mowili jej ciągle  co ma robić.
Każdy poranek zaczynał się więc od potoku łez.
Adelajda płakała jak wariatka i jak młoda kobieta , której dano takie rozlazłe imię. Któregoś dnia przyłapała się na  tym,że właściwie płacze nad całym swoim dotychczasowym życiem ( nie,żeby było nad czym płakać, ale ten typ tak już ma ).
Lalka dzwoniła więc do mamy Jagodzińskiej, mama Jagodzińska nie mogła spać, Ada też dzwoniła do swojej mamy, mama namawiała ją do powrotu, interweniowała też Felicja,interweniował ojciec, i tak w kółko.
Ada bardzo tęskniła za swoim mieszkaniem, za codzienną partyjką remika w towarzystwie babci i ciotki Gertrudy, tęskniła za swoim psem , za wszystkimi w Polsce, i nie chciała, strasznie nie chciała być w Anglii.

18.03.2011

Zmiana

To miała być po prostu zmiana otoczenia jako panaceum na złamane serce i pustawą szafę.

Jak to zwykle w życiu Ady bywało, zmiana była zrządzeniem przypadku.
Ktoregoś marcowego poranka Adelajda Jagodzińska odebrała telefon, a po drugiej stronie linii była Monia.
Z Monią to długa historia: z polecenia Ady trafiła do pewnej restauracji w Londynie, w której Ada przed laty pracowała, i było jej potrzebne zastępstwo na całe lato.
Ada zastanawiała się dluuugo, całe 3 minuty i...bingo!, powiedziała, że ona z przyjemnością tym zastepstwem będzie.
Monia zjechała na wakacje do Polski, przypomniała Adzie  jak nosić talerze, w skrócie powiedziała kto jest kim, na kogo uważać, z kim się nie zadawać, a Jagodzińska wzięła ``przedłużony urlop`` w pracy i spakowała manatki.
Cała rodzina Jagodzińskich była wniebowzięta:
`To ci dobrze zrobi`; `Przytulisz trochę extra grosza`; `Odwiedzisz stare kąty`, ` Może poznasz jakiegoś fajnego faceta i zostaniesz na dobre`.
Trochę inaczej było z ``przyjaciółmi``:
`A po co ty tam jedziesz? Masz dobrą pracę, mieszkanie, a tam będziesz biegać z talerzami`.
`Nie uważasz , że w tym wieku należałoby pomyśleć o założeniu rodziny, dzieciach, a nie o tymczasowej pracy za granicą?`
Trudno się dziwić, że Ada była trochę na `tak`, trochę na `nie`.
Miała w końcu 31 lat i wygodne życie w Polsce, a tu taki wyjazd na saksy.
Jednego była pewna: to był w 100% jej wybór. Wyjeżdżała, bo tego chciała, a nie dlatego, że musiała.
Wtedy jeszcze Ada J.nie wiedziała, że tak naprawdę pozna siebie dopiero w Wielkiej Brytanii.
Nie zdawała sobie sprawy na co ją stać .
Nie marzyła nawet o tym, że to będą najfajniejsze, najbardziej bogate w doświadczenia lata jej życia .
Nie zdawała sobie sprawy, jaki świat może być przychylny w stosunku do jednej osoby.
Siedząc w samolocie 3 maja 2003 roku jakoś nie przyszło jej do głowy , że jechała na spotkanie swojego przeznaczenia.

No comments:

Post a Comment